sobota, 30 listopada 2013

Eight

Stella wstała, kiedy do niej podchodziłam. Złapałam za jej koszulkę i podnosząc lekko do góry przystawiłam ją do ściany. Spojrzałam w jej pełne przerażenia oczy.
- Co ty, kurwa, wyrabiasz? – wysyczałam przez zaciśnięte zęby – po czyjej jesteś stronie, co?
- No po twojej… Gadałam z nim tylko…
-  Nie obchodzi mnie co robiłaś – pokręciłam głową cicho warcząc.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale – odsunęłam się od niej, patrząc jak osuwa się na kolana, pomimo tego, że nic jej nie zrobiłam.
- Letty, posłuchaj…
- Co?! – warknęłam.
- No bo on chciał żeby wasze gangi zawarły sojusz…
- Czekaj, co? – spojrzałam na nią lekko zdziwiona.
- Justin przejął gang po Jake’u  i nie chce tobie zagrozić, więc chciałby zawrzeć z tobą sojusz czy coś takiego… - mówiła to zbyt cicho, więc musiałam się wsłuchać w to co powiedziała. Patrzyłam na nią, sama nie wiem, przerażona? Zaskoczona? Ja nie mogłam z nim współpracować… Nie znam go w ogóle ani nic. Ten układ jest niemożliwy.
- … No i ty chyba mu się spodobałaś –otworzyłam szeroko oczy.
- Przepraszam, ale co?! – szepnęłam piskliwie.
- Znam go, byliśmy przyjaciółmi… Widziałam to po nim… Wypytywał o ciebie, ale nie mówiłam za dużo.
- To dobrze – odetchnęłam z ulgą, nie wiedząc czemu wstrzymałam na chwilę oddech. – Przekaż mu, że się nie zgadzam.
- Jasne – dziewczyna wstała. – On ma twój numer.
- Skąd? – zamarłam.
- No wiesz, ma podobny system do twojego?
- Jezu…
Westchnęłam i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i zjadłam w szybkim tempie.
Po chwili już wychodziłam z domu zakładając na siebie błękitną bluzę. Założyłam na głowę kaptur, naciągając go mocno, a ręce włożyłam do kieszeni w której był glock. Przełożyłam go szybko za pasek spodni. Obciągnęłam wierzchnie ubranie. Patrząc przed siebie szłam po chodniku. Nie słyszałam stukania, bo szłam w białych conversach. Wyglądałam w miarę normalnie, ale i tak czułam na sobie wzrok mężczyzn. Przeszłam przez drogę cicho wzdychając i weszłam w las. Odetchnęłam powietrzem idąc między drzewami. Z dala słyszałam szum ulicy, dlatego ruszyłam głębiej. Po chwili rozpostarł się przede mną widok na miasto. Usiadłam na ziemi krzyżując nogi. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wyłączyłam go, odkładając na miejsce. Oparłam łokcie na kolanach i schowałam twarz w dłoniach. Przez moje myśli cały czas przewijały się słowa Stelli. Jak mogłam być taka nieuważna? Zaczynałam siebie przerażać. Musiałam odciąć się na chwilę od świata i zająć się moimi zadaniami. Patrzyłam pusto przed siebie, kompletnie wyłączona.
Nawet nie wyłapałam dźwięku nadjeżdżającego auta. Do rzeczywistości przywróciła mnie osoba, która usiadła za mną i objęła w pasie. Wzdrygnęłam się, próbując odsunąć.
- Nic ci nie zrobię – szepnął męski głos.
- Skąd mogę wiedzieć? Nie wiem, kim jesteś – przygryzłam wnętrze policzka.
- Znasz mnie – szepnął cicho.
- Idź stąd – mruknęłam niechętnie.
- Nie chcesz tego.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Widzę – przysunął mnie bliżej siebie.
Nie protestowałam, potrzebowałam kogoś obok. Oparłam się o niego naciągając bardziej kaptur na głowę. Schowałam dłonie do kieszeni, a jego powędrowały za moimi. Położył je na moich.
- Myślałaś nad moją propozycją?
- To nie wchodzi w grę.
- Dlaczego? – oparł głowę na moim ramieniu.
- Zawsze pracowałam sama… - zacisnęłam szczękę. – Czemu tu jesteś?
- Ja… sam nie wiem… - czułam, jak wzruszył ramionami.
- Podobam ci się? – spytałam wprost.
- Em… Jesteś bardzo pociągająca i w ogóle, więc chyba tak.
- Ale ty mi nie i nic by z tego nie wyszło – poprawiłam swoje włosy pod kapturem.
- Chociaż pomyśl jeszcze nad moją propozycją, nie będziesz zawiedziona – opuścił moje okrycie głowy.
Pokiwałam głową i powoli wstałam. Otrzepałam spodnie i sprawdziłam czy mam wszystko. Posłałam mu słaby uśmiech i ruszyłam w stronę domu. Naciągnęłam na głowę kaptur. Poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia.
 - Lexi, spotkamy się jeszcze? – głos Justina otulił moje uszy.
- Serio się zafiksowałeś… - zaśmiałam się odwracając.
Dopiero teraz zauważyłam, że on też miał na głowie kaptur. Zarzuciłam ręce na jego szyję przysuwając się do niego. Spojrzał na mnie lekko zdziwionym wzrokiem. Patrzyłam na niego, uśmiechając się. Oblizał usta i pochylił się przysuwając do moich warg. Przyłożyłam palec wskazujący do niego odsuwając się lekko.
- To co miało być? – syknęłam wpatrując się groźnie w niego.
- Woah shawty – wywrócił oczami.
- Nie wywracaj na mnie oczami – spoliczkowałam go. Przyłożył dłoń do policzka i pomasował chwilę, nie zwracając na mnie uwagi. Zrobiłam krok do tyłu w tym samym czasie wyciągając glocka. Odblokowałam go, chowając do kieszeni. Trzymałam go w ręce. Uśmiechnęłam się sztucznie przeglądając się jemu, a właściwie jego policzkowi pulsującemu na czerwono.
- Kochanie, naucz się że ja nie jestem taka jak inne, na przykład Stella – oblizałam usta.
- O czym ty mówisz? – spojrzał na mnie przerażony.
- No wiesz, monitoring świetnie pokazywał jak się lizaliście – przyszykowałam broń.
- Śmieszne
- Radzę nie kłamać i serio, odpierdol się ode mnie – wycelowałam w niego. – Bo to już się robi serio nudne.
Zaczął się śmiać, a ja w tym czasie wycelowałam w opony jego auta.  Jedna z kul przypadkowo drasnęła jego ramię. Z jego ust wydobył się cichy syk. Przez rozdartą bluzę zobaczyłam sączącą się krew. Jeśli dobrze widziałam, rana nie była zbyt głęboka. Zatrzepotałam rzęsami i ruszyłam w stronę drogi.
- A i nie zapominaj, co zrobiłam z Jakiem i co mogę zrobić z tobą, kochanie – ostatnie słowo wypowiedziałam bardzo słodko.
Zostawiłam chłopaka samego i wróciłam do domu. Wchodząc na moją posesję, zablokowałam broń. Ściemniało się już.
Trzaskając drzwiami wpadłam do domu. Pobiegłam na górę i odnalazłam pudełko z dragami. Wyciągnęłam zioło i papierek. Skręciłam blanta i wkładając go do ust odpaliłam. Mocno się zaciągnęłam, pozwalając by dym rozszedł się po moim ciele. Paląc, przebrałam się szybko w jakąś koszulkę i położyłam się do łóżka. Wzięłam z szafki popielniczkę i strzepnęłam fajkę. Patrząc w sufit zaciągałam się raz po raz ziołem. Sufit zaczął delikatnie falować, a ja bezwiednie się uśmiechnęłam. Dokończyłam skręta i przymknęłam powieki. Po chwili odpłynęłam w długi i głęboki sen.
Ze snu wyrwał mnie natrętny głos kosiarki. Czyli dzisiaj jest środa. Jak co tydzień ogrodnik przyszedł zająć się ogrodem i przystrzyc trawę. Niechętnie przeciągnęłam się na drugi koniec łóżka i spojrzałam na telefon. Wyświetlacz wskazywał godzinę 11 i kilka nowych wiadomości od nieznanego numeru o podobnej treści. Kolejne powiadomienia dotyczyły nieodebrania połączeń i nagranych wiadomości. Nawet nie można mieć chwili spokoju… Chyba trzeba było przypomnieć komuś co miał zrobić. Wybrałam numer który się powtarzał i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak? – po drugiej stronie odezwał się do mnie męski głos, który znałam.
- Zabaw się ze mną – wymruczałam seksownie do słuchawki – zabij mnie za Jake’a Justinie.
- Oh? – przymknęłam powieki słuchając jego.
- Zrób to w końcu albo nad tobą zapanuję – odparłam do słuchawki i się rozłączyłam.
Chciałam tego, chciałam poznać jego drugą stronę. Bym się śmiała, gdyby ten idiota chciał się ze mną ścigać. Nie da rady. Za dwa dni wyścig… Przejrzałam mój telefon i wybrałam numer do Kimberly, która zazwyczaj udawała tą grzeczną w gabinecie i załatwiała auta. Po kilku sygnałach odebrała, a ja pierwsze co usłyszałam to warkot aut i narzędzia do odkręcania opon.
- Letty? – próbowała przekrzyknąć dźwięki, ale spostrzegłam, że odchodzi od hałaśliwego miejsca.
- Jak tam Ferruccio? – usiadłam na łóżku przeczesując dłonią włosy. – Poczekaj – włączyłam opcję głośnomówiąca. – Już.
- Właśnie go sprawdzamy i chyba wszystko jest ok.
-Jak to, kurwa, chyba?! – warknęłam, wywracając oczami.
- To znaczy na pewno  -poprawiła się. – Zmieniłyśmy opony na inną mieszankę i wymieniliśmy nitro na to większe, które działa przez minutę, a nie pół. Sprawdziłyśmy wszystkie mocowania i jest dobrze, teraz sprawdzamy na ruchy opon, amortyzacje i ogólny dźwięk.
- No i? – syknęłam zniecierpliwiona.
- Posłuchaj – odsunęła słuchawkę od ucha, a ja usłyszałam głośny warkot silnika, a po chwili znów głos dziewczyn. – I?
- Jest dobrze –wstałam z łóżka i się przeciągnęłam. – Dopracuję go, bo chyba w wyścigu weźmie udział gość specjalny – wypowiedziałam ostatnie słowo i urwałam połączenie.

Tego samego dnia wieczorem siedziałam w barze dla bogatszych facetów przy hotelu Del Paris. Miałam na sobie czerwoną, obcisłą sukienkę od Galanniego, która uwydatniała moje kształty. Tak jak się umówiłyśmy, dziewczyny miały na mnie czekać przed wejściem. Mamy nadzieję na wejście jakiś na serio bogatych facetów.
- Lexi, właśnie wchodzi do klubu jakieś bogate ciacho, miej go na oku – w słuchawce, którą miałam ukrytą w uchu usłyszałam głos Katy.
W tym samym momencie skierowałam mój wzrok na wejście. Moim oczom ukazał się wysoki brunet w marynarce. Powoli wstałam i poprawiłam moje ubranie. Kręcąc biodrami po chwili pojawiłam się u boku przystojnego mężczyzny. Zatrzepotałam rzęsami, gdy zerknął na mnie. Jego grafitowe spojrzenie otuliło mnie wraz z jego ręką, która oparła się na mojej talii. Przeszliśmy do jednego ze stolików. Rozmowa się rozwinęła, a ja usilnie próbowałam go zachęcić do dalszych czynów.
Po jakiejś godzinie szliśmy już do jego hotelowego pokoju. Gdy już się w nim znaleźliśmy, zaproponowałam szampana. On zachęcony poszedł do sypialni rozluzowując węzeł swojego szarego krawata. Z mojej kopertówki wyciągnęłam pewną magiczną tabletkę, która powinna go uśpić na jakiś czas. Rozlałam alkohol do kieliszków, dodając do jego ową magiczną pigułkę. W mgnieniu oka się rozpuściła, a ja weszłam do niego. Zauważyłam, że był już bez koszuli co mi ułatwi zadanie. Usiadłam obok i podałam mu kieliszek. Oboje się napiliśmy, on do dna, a ja do połowy. Dłonią sunęłam po jego mięśniach, czekając aż odleci. Po kilku minutach mężczyzna smacznie spał, a ja szukałam kosztownych rzeczy. Przejrzałam każdą szafkę w poszukiwaniu pieniędzy. W sejfie, który otworzyłam bez problemu, było kilka plików 100 dolarowych banknotów. Wzięłam je chowając do mojej torebki, a na ich miejsce położyłam fałszywki. Rozebrałam go do końca i zrobiłam bałagan, po czym wyszłam.
Nieśpiesznym krokiem szłam w stronę obrotowych drzwi, kiedy w moim uchu znowu zadźwięczał głos Katy.
- Pośpiesz się, Bieber wchodzi do klubu.
Przyśpieszyłam w tłumie wypatrując bruneta. Siedział przy barze i rozmawiał z barmanem. Przeciskając się przez tańczących ludzi wyszłam z klubu czując buzującą w mojej głowie adrenalinę. Podeszłam do dziewczyn. Pokazały mi auto którym przyjechał Justin. Ruszyłam do jego pojazdu i ponownie przebiłam mu opony, a za wycieraczkami zostawiłam karteczkę z odciśniętymi moimi ustami. Już widziałam jego reakcję, ale nie mogłam przekonać się o tym ponieważ wróciłyśmy do domu. Rozdzieliłam pieniądze i wróciłam do mojego mieszkania, gdzie zostałam Stellę, która jak zwykle była na haju.





Cześć! Ale się rozpisałam Co sądzicie o rozdziale? Podobało się? Jeśli tak to proszę skomentuj i powiedz znajomym o tym blogu x Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania ;) Za każdy komentarz jestem bardzo wdzięczna xx
Chcesz być informowana/ny? KLIK  
Chcesz zobaczyć zwiastun? KLIK
#muchlove


Pewna osobo która zadałaś mi pytanie i się nie podpisałaś. Zazwyczaj są to ok 2 strony ale ten rozdział miał ok 3 strony. 

wtorek, 19 listopada 2013

Seven

Letty's PoV
Po kilku godzinach przemyśleń poszłam do łazienki. Weszłam do pomieszczenia. Ciemne ściany kontrastowały z jasnym światłem żyrandola. Mahoniowe meble stały po mojej lewej stronie, a prysznic i toaleta po prawej. Przede mną, przy oknie znajdowała się duża okrągła wanna, a przed nią mały okrągły dywanik.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę i wystawiłam twarz do góry. Strumień obmywał mnie tak jakby chciał zmyć ze mnie myśli o tym chłopaku.
Po kilku minutach stanęłam przed lustrem owinięta w ręcznik. Otarłam twarz i wysuszyłam włosy. Z kosmetyczki wyjęłam tusz do rzęs i eyeliner. Usiadłam na blacie i wytuszowałam mocno rzęsy, a gdy wyschły zrobiłam wyraziste kreski. Grzywkę upięłam do tyłu i spryskałam włosy lakierem. Poprawiłam cieniem brwi i ponownie owijając się ręcznikiem poszłam do garderoby. Zrzuciłam go i wybrałam z komody seksowny stanik i pasujące do niego stringi. Zaczęłam szukać czarnych skórzanych spodni i obcisłego topu. W chwili gdy je znalazłam założyłam je na siebie. Nogi wsunęłam w botki na szpilce, które sięgał mi do połowy łydki. Z szafy wzięłam ciemną ramoneskę ze skóry. Ubrałam ją i włożyłam do kieszeni telefon i małą saszetkę z koką. Przejrzałam się w lustrze i zobaczyłam w odbiciu seksowną dziewczynę ubraną na czarno.
Po chwili namysłu zeszłam na dół i przeszłam do garażu. Stella właśnie wysiadała z czerwonej Marussi B2 z czarnymi drzwiami, światłami i dachem. Zerknęła na mnie kiedy wsiadałam na smolistego Y2K.
- Nie wiem kiedy wrócę - powiedziałam zakładając kask
Drzwi garażowe się zamykały, ale zdążyłam wyjechać. Po chwili sunęłam po ulicy w kierunku miasta. Dodając gazu jechałam pomiędzy autami. Za zatoką zachodziło już słońce. Zwolniłam starając się by silnik chodził ciszej.
Wjechałam w ciemną ulicę. Na jej końcu czekał na mnie chłopak. Stanęłam i wyłączyłam silnik ściągając kask. Zeszłam z motoru i podeszłam do niego w miarę cicho.
- Witaj Sky - powiedziałam to chłodniej niż myślałam
- Lexi - skinął na mnie głową uśmiechając się nieśmiało
Wywróciłam oczami zauważając, po raz kolejny, jego stosunek do mnie. Kiedyś spotkaliśmy się na imprezie i sprawy zaszły za daleko... Później wyznał mi, że się we mnie zakochał. Odrzuciłam zaloty umięśnionego blondyna.
- Masz zaległą kasę? - spytałam chowając ręce do kieszeni spodni
Chłopak pokiwał głową wyciągając plik banknotów. Wzięłam i przeliczyłam je, a gdy wszystko się zgadzało podałam mu saszetkę z białym proszkiem. W chwili gdy nasze dłonie się spotkały Sky się zarumienił. Zmroziłam go wzrokiem.
- Ja em...przepraszam - powiedział speszony swoim zachowaniem
- Zakochaj się w innej - pokręciłam głową i odwracając się na pięcie ruszyłam w stronę mojego jednośladowca
Schowałam pieniądze do skrytki i usiadłam na miejscu. Za sobą usłyszałam oddalające się kroki chłopaka. Pobudziłam silnik do życia zakładając kask i wyjechałam na ulicę zajeżdżając drogę kilku autom. W moich uszach zabrzmiały pojedyncze dźwięki klaksonów. Przyśpieszając przecinałam kolejne skrzyżowania kierując się do domu dziewczyn gdzie były nasze magazyny. W niespodziewanym tempie znalazłam się na miejscu. Zaparkowałam Y2K i poszłam na tyły posesji. Przede mną rozpościerał się ogromny dwupiętrowy magazyn. Składał się z parteru, czyli części, w której stały auta gotowe do jazdy, i piwnicy, gdzie pojazdy wjeżdżały gdy je sprowadziłyśmy. Zazwyczaj tam je naprawiałyśmy i ulepszałyśmy. Na powierzchni znajdywało się również biuro, w którym dziewczyny zamawiały i sprzedawały auta, czego nie pochwalałam. Osobiście wolałam je zdobywać w wyścigach. Od początku mojej kariery wygrywałam i tak zdobywałam sławę na mieście i nie tylko. W końcu doszła reszta ekipy i opanowałyśmy miasto. Nawet policja nie mogła nam zagrozić, chociaż wiem, że to jest absurdalne. Ale ma się swoje sposoby. Zaśmiałam się przypominając sobie pierwszą rozmowę na ten temat z komisarzem.
- Możemy zawrzeć układ, panie em... - spojrzałam na jego plakietkę - ... Toretto
- Słucham panno Wood - przysiadł na biurku patrząc na mnie, a właściwie na moje kształty, uważnie
- Możemy zaopatrywać was w niezłe auta w zamian za nietykalność dla mnie i moich dziewczyn niezależnie co zrobimy - wydęłam seksownie usta, a on wzniósł oczy do góry stukając się palcem wskazującym po swoich wargach - nie mam wiele czasu - mruknęłam wstając
- Dobrze, ale jeszcze od czasu do czasu zaprosimy twoje laseczki na imprezy czy coś takiego, ale za darmo - uśmiechnął się chytrze
- Więc umowa stoi Toretto - odwzajemniłam uśmiech i seksownie wyszłam z komendy ciągnąc za sobą wzrok każdego funkcjonariusza
Wcisnęłam guzik w windzie, która zmieściłaby auto i zjechałam piętro niżej. Przechodząc przez próg poczułam charakterystyczny zapach nowych aut. Rozpięłam kurtkę i odwiesiłam ją w mojej szafce i wyciągnęłam pas z narzędziami, którym owinęłam sobie biodra. Związałam włosy i włączając kolejne lampy wyciszyłam telefon. Rzuciłam go na kanapę i przysiadając na niej włączyłam laptopa. Postanowiłam poszperać trochę na temat wyścigu. Odbędzie się za pięć dni, wystarczająco dużo by się przygotować do wygranej. Tor miał prowadzić przez całe miasto zaczynając się i kończąc w jednym miejscu, w starej części portu. Ciekawie się zapowiada. Czas wyznaczony był na godziny wieczorne. W tym czasie ruch na ulicach był w miarę możliwy do jazdy. Najbliższym klubem od miejsca mety był Neon Club. Spojrzałam na mapę Seattle i wyznaczyłam sobie trasę, ale znając mnie i tak będę improwizować. Ciekawe z kim będę się ścigać. Zachichotałam czując napływające emocje. Wyłączyłam kartę i włączyłam playlistę z laptopa. W garażu rozbrzmiała muzyka wzmocniona echem pomieszczenia. Lubiłam tu przebywać.
Przymknęłam ekran i wstałam idąc na koniec magazynu. Stanęłam przed rzędem opon. Przestąpiłam z nogi na nogę przemyślając wybór. Wzięłam odpowiem i kładąc je na wózku ruszyłam w stronę Lamborghini Ferruccio. To właśnie tym cudeńkiem miałam zamiar jechać ten wyścig. Kruczoczarny pojazd mógłby być batmobilem, ale był moją kolejną zabawką. Zatrzymałam wózek i otworzyłam drzwi do góry i wsiadłam by odpalić. Przekręciłam kluczyk w stacyjce pobudzając silnik do życia. Auto wydało złowrogie pomruki, ale ja jednak je ubóstwiałam. Przygazowałam wsłuchując się w rytm pojazdu by upewnić się, że wszystko jest dobrze. Bez obaw uśmiechnęłam się wyłączając go. Wyszłam zamykając drzwi i otworzyłam klapę sprawdzając wszystkie komory i dokręcenia. To samo zrobiłam gdy położyłam się na wózku i wjechałam pod auto, które uprzednio podniosłam. Z dołu wszystko wyglądało inaczej. Tutaj i pod maską pojazd miał swoje tajemnice, tutaj można go ulepszać. Wyjęłam jeden z śrubokrętów i poprawiłam wszystkie nakrętki przy mocowaniu nitro i innych dodatków, które nie mogły zawieść. Leżałam tak z jakąś godzinę. Gdy wstałam była 3 ranem. Otarłam twarz i ubrudziłam policzek sadzą, którą miałam na nadgarstku.
Chwilę później stałam już przy lodówce i piłam zimne piwo zmieszane z lemoniadą. Słabe ale schłodzone dobrze gasiło pragnienie. Oparłam się o ścianę przykładając zimną dłoń do szyi. Poczułam chłód na karku i do moich myśli powrócił Bieber. Jeśli się nie skupię nie wygram. Muszę przestać o nim myśleć, nie powinnam w ogóle się w to mieszać. Odstawiłam butelkę na stolik i wzięłam laptopa na kolana siadając na kanapie. Włączyłam monitoring miasta i zaczęłam szukać pomarańczowego McLarena.
Spojrzałam na jedno z okienek monitora przypominając sobie wieczór kiedy ostatni raz zabiłam. Gdy wracałyśmy do domu Stella mówiła o jakimś Justinie. Po jakimś czasie wyjawiła mi więcej sekretów. To był ten sam chłopak... Właśnie obserwowałam jak liże się z jakąś laską. Zacisnęłam szczękę, ale rozluźniłam się przypominając, że on nie jest mój. Byłby świetną zabawką. Oblizałam usta obserwując jak blond dziewczyna odsuwa się od niego. Obróciła się i w tej sekundzie zamarłam. To była Stella... Ja pierdole... Co to, kurwa, ma być?! Przesunęłam ręką po stole szukając telefonu i przypadkowo zrzuciłam butelkę, która rozprysła się w drobny mak. Zatrzasnęłam laptopa gwałtownie wstając. Zaczęłam chodzić w kółko. Nieświadomie zacisnęłam pięść i uderzyłam, już świadomie, w ścianę. Wzięłam kilka głębokich oddechów by się uspokoić. Co za zdradliwa szmata. Po chwili namysłu postanowiłam zmienić opony przy Ferruccio.

O jakiejś 10 rano wróciłam do domu uprzednio wstępując do Laduree na kawę. Wypiłam espresso i zjadłam kilka ciasteczek. Weszłam do domu i widok lekko mnie zszokował. Na kanapie siedziała Stella, a obok niej Justin.
- Wreszcie jesteś - westchnęła dziewczyna, a chłopak przygryzł wargę obserwując mnie ciemnym spojrzeniem
- Ty wypierdalaj z mojego domu - zwróciłam się do niego- a z tobą jeszcze pogadam
Powiedziałam to, a właściwie wysyczałam i ruszyłam na górę do swojej sypialni. Wchodząc po schodach usłyszałam zamykanie się drzwi. Lekko poirytowana ściągnęłam swoje spodnie i na ich miejsce założyłam poprzecierane jeansy. Top zamieniłam na czarną koszulę bez rękawów. Końce związałam na wysokości moich bioder i umyłam twarz oczyszczając ją z brudu. Po chwili zeszłam na dół, do blondyny, która siedziała lekko wystraszona.



Cześć! Ale się rozpisałam.. Chociaż wiem, że jest tylko trochę dłuższy...
Co sądzicie o rozdziale? Jak myślicie, co planuje Stella?
Podobało się? Jeśli tak to proszę skomentuj i powiedz znajomym o tym blogu x Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania ;)
Chcesz być informowana/ny? KLIK
Chcesz zobaczyć zwiastun? KLIK

piątek, 15 listopada 2013

Six

Letty's PoV
Podałam ekspedientce gotówkę i uśmiechnęłam się życzliwie. Pożegnałam się nie biorąc reszty i wyszłam z show roomu trzymając kilka papierowych toreb od Burberry. Stukając obcasami przeszłam przez galerie czując na sobie wygłodniały wzrok mężczyzn. Z kieszeni moich krótkich jeansowych spodenek z koronkowymi wstawkami wyciągnęłam kluczyki od Audi RS8 i przycisnęłam guzik.
Drzwi się otworzyły więc weszłam do środka. Zakupy położyłam na siedzeniu obok. Wyciągnęłam ze schowka błyszczyk i otwierając lusterko poprawiłam wygląd moich ust. Ułożyłam ponownie włosy i zamknęłam zwierciadełko odkładając je na miejsce.
Włożyłam kluczyki do stacyjki i przekręciłam je rozsiadając się na miejscu kierowcy. Zmieniłam bieg i nacisnęłam pedał gazu wyjeżdżając z parkingu.
Włączyłam się do ruchu obserwując auta jadące przede mną. Co chwila się zmieniały. Jadąc w normalnym tempie wracałam do domu. Przejeżdżając koło uliczki niedaleko mojego mieszkania nie zauważyłam Corvetty  Speedster. Auto uderzyło w bok mojego przesuwając je w bok. Zaskoczona zaczęłam przeklinać i wysiadłam poprawiając moją koszulkę na ramiączkach, która mi się osunęła.
- Co to do kurwy było?! - krzyknęłam obchodząc moje auto, zauważyłam wgniecenie w jego prawym boku.
W tej samej chwili brunet w fullcapie wychodził ze swojej Corvetty. Oblizałam usta i przesunęłam po nim wzrokiem. Chłopak miał na sobie koszulke z jakimś wzorem, rurki zwisające z jego bioder i czarne supry. Wróciłam szybko do jego twarzy. O kurwa! To TEN brunet.
- Chyba ktoś tu nie umie jeździć - syknęłam cicho opierając się o maskę mojego auta gdy on oglądał straty.
- Mówisz o sobie? - prychnął cicho
- Nie, mówię o tobie kochaniutki - zaśmiałam się chłodno a on podniósł na mnie wzrok, jego źrenice od razu się rozszerzyły
-Bieber, Justin Bieber - podał mi dłoń, co zignorowałam
- Wiem kim jesteś - wywróciłam oczami w czasie kiedy on lustrował mnie oczami
- To tak jak ja o tobie - mruknął zaciskając szczęke
- Naprawisz mi auto, jasne? - mruknęłam i wzięłam z auta potrzebne rzeczy wypinając się
Czułam jego obecność za mną i kiedy się wyprostowałam objął mnie w tali przyciągając blisko siebie.
- A może jakoś inaczej to załatwimy, co? - jego szept połaskotał moją szyję
- Albo kasa albo inaczej się zabawimy - warknęłam a on przejechał po moim karku palcem
Zadrżałam. Zachęcony reakcją mojego ciała w miejscu mojego tatuaży złożył kilka delikatnych muśnięć. Starałam się nie reagować na jego grę.
- To nie taka zabawa - syknęłam odsuwając się od niego
- Czyżby?
Pokiwałam głową i przeszłam na chodnik nie bacząc na jadące auta. Słyszałam jego kroki za mną. Poprawiłam moje ciemne włosy idąc koło ogrodzenia mojej posesji. Dogonił mnie. Złapał mój łokieć przyciągając do siebie, równocześnie przyciskając do muru. Spojrzałam na jego twarz. Z sekundy na sekundę jego oczy przyjmowały ciemniejszą barwę. Moja głowa była między jego dłońmi a jego twarz była zbyt blisko mojej.
- Spierdalaj ode mnie - warknęłam odpychając go
- Woah, lubię ostre - oblizał uwodzicielsko usta co mu kompletnie nie wyszło
- Nie twoja liga - mrugnęłam do niego i poszłam do domu - a przynieś moje zakupy - rzuciłam mu kluczyki śmiejąc się
Wchodząc do domu nie wyczułam żadnego zioła ani nic co by wskazywało, że Stella jest w domu. Ściągnęłam buty i odłożyłam torebkę na stoliku. Przeszłam do barku i wyciągnęłam potrzebne alkohole do przygotowania margerity. Zmieszałam składniki i wlałam do kieliszka kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Sącząc napój otworzyłam drzwi opierając się o framugę. W drzwiach stał chłopak z moimi torbami.
- Dzięki - uśmiechnęłam się biorąc moje rzeczy
Wyciągnęłam z tylnej kieszeni moich szortów stu dolarowy banknot i włożyłam do jego kieszeni popijając drinka. Spojrzał na mnie zdziwiony. Gdy wyciągałam dłoń przypadkowo dłonią dotknęłam jego krocza na co on gwałtowanie wciągnął powietrze. Tą samą dłonią przyciągnęłam go do siebie za koszulkę. Oblizał usta myśląc, że go pocałuje.
- Radzę ze mną nie zadzierać - wymruczałam seksownie przy jego ustach - i nie pokazuj się tu, kochanie
- Jeszcze się zobaczymy - mrugnął do mnie
Zbliżył się do mnie by złączyć nasze wargi, ale w odpowiednim momencie odsunęłam się i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Przekręciłam klucz w drzwiach dokańczając drinka. Odłożyłam kieliszek obok mojej torebki i wzięłam papierowe torby do ręki. Zgarnęłam włosy na jedną stronę idąc po schodach. Zerkając przez duże okno w przedpokoju widziałam go jak mijał bramę.
Wchodząc do mojej, dużej sypialni przyjrzałam się mojemu zdjęci, które widniało na auto tapecie, na ścianie za łóżkiem. Zdecydowanym krokiem przeszłam do dużej garderoby i na stoliku położyłam siatki. Przygotowałam kilka wieszaków i wyłożyłam wszystko co kupiłam na komodzie obok. Sukienkę, koszulkę i top zawiesiłam na aksamitnych wieszakach, a później w otwartych szafach. Rurki schludnie złożyłam i położyłam na półce.
Schowałam papier i wyszłam patrząc na moje, matowe paznokcie w czarnym kolorze. Z moich myśli nie mogłam wyrzucić tych ciemnych oczu Biebera. Nie, to nie możliwe... Ja nie mogłam czuć czegoś więcej niż nienawiści do niego... Nie teraz, w ogóle, nigdy!



Troszkę mniej słów niż zwykle, no ale... Wybaczycie mi to chyba? Nie pytajcie czemu zostałam sama...
Co sądzicie o rozdziale? Pierwsze spotkanie Letty i Justina. Tak to sobie wyobrażaliście? 
Podobało się? Jeśli tak to proszę skomentujcie i powiedzcie znajomym o tym blogu x Pamiętajcie każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania :)
#muchlove
 >EDIT<
Chcecie być informowani? KLIK
Chcecie obejrzeć zwiastun? KLIK 

niedziela, 10 listopada 2013

Five

Letty's PoV
Czekając aż dziewczyny zorientują się że wracamy, wypaliłam kolejną fajkę. Opierając się o maskę czarnego i pięknie wyprofilowanego Audi R8, obserwowałam parking. Dwa rzędy dalej stał nawet ładny, pomarańczowy McLaren. Ciekawe do kogo należał? Podeszłam bliżej, wyrzucając niedopałek, który zdeptałam obcasem. Spisałam numery i wysłałam je do Cassidy. Gdy wróciłam, dziewczyny już na mnie czekały. Otworzyłam auto i wsiadłyśmy do niego, by już po chwili wyjechać spod klubu. Po kilku minutach wjechałyśmy na obszerny podjazd pod domem dziewczyn. Brunetka czekała na mnie w drzwiach z tabletem w rękach. Wyłączyłam silnik ciemnego cudeńka i wyszła z pojazdu tak szybko jak się dało. W tempie podeszłam do Cass, chowając dłonie do tylnych kieszeni moich spodni.
- Co tam masz, piękna? - spojrzałam na przedmiot który trzymała oczekując informacji
- To auto należy do niejakiego Biebera, niedługo skończy 20 lat, nie wiemy czym się zajmuje ale policja się nim interesuje. Coś w podobie do ciebie. Nie wiadomo czy się ściga... Jest całkiem niezły. To chyba tyle -spojrzałam na ekran, no dobra tym razem miała rację...
- Dobra, dzięki, a teraz prowadź do niespodzianki.
Dziewczyna ruszyła przez ogród do dużego garażu, a właściwie magazynu przeznaczonego dla naszych aut. Gdy weszłyśmy do pomieszczenia, w towarzystwie stukotu naszych obcasów, włączyła jeden z reflektorów. Moim oczom ukazał się czarny kształt pokrowca pod którym musiał mieścić się niskopodwoziowy pojazd. Z pomocą dziewczyny ściągnęłam osłonę dla auta i oniemiałam z wrażenia widząc biały lakier z czarnymi dodatkami i pionowy pasem na masce w tym samym kolorze. Do tego wydłużone światła i czarne felgi. W standardzie przyciemnione szyby, z normalnymi nie jeżdżę.
- To Koenigsegg R - powiedziała Cassidy gdy ja podziwiałam to białe cudo - wszystko zrobione pod ciebie i jest gotowy do jazdy.
- To zostanę na noc u was i rano go wypróbuje - uśmiechnęłam się wychodząc z magazynu przy okazji gasząc światła.
Po drodze rozmawiałyśmy o wypadzie do klubu. Ciągle zastanawiało mnie to dziwne uczucie, które na szczęście już minęło. Gdy już weszłyśmy do domu, wszystkie inne dziewczyny już spały. Przyjaciółka zaprowadziła mnie do pokoju i na odchodne powiedziała o wyścigu, który niebawem nadejdzie. Na myśl o kolejne wygranej bezwiednie się uśmiechnęłam. Ciekawe z kim znowu przyjdzie mi wygrać. Ach ci niedoświadczeni kierowcy, którzy myślą że mogą wszystko... Zaśmiałam się cicho na tę myśl. Po chwili, gdy już zmyłam makijaż i rozwiązałam włosy, rozebrała. się do bielizny która jak zwykle była skąpa. Szybko wskoczyłam do łóżka okrywając się kołdrą. Analizując dzisiejszy wypad, uznałam go za udany. W przeciągu kilku minut zasnęłam, odpływając w głęboki sen, w którym śniłam o chłopaku, który zawojował moje serce...

Usiadłam na nowym, skórzanym fotelu koenigsegga. Przejechałam dłońmi po kierownicy, rozkoszując się pikowanym materiałem. Wkładając kluczyki do stacyjki, obejrzałam wnętrze auta i odpaliłam silnik. Pojazd wydał kojący dla mnie dźwięk. Poruszając wajchą zmiany biegów wyjechałam gładko z posesji dziewczyn. Jadąc w miarę powoli przejechałam przez całe miasto kontrolując moje tereny. Nic podejrzanego nie zauważyłam.
Wracając do domu zatrzymały mnie światła na, których musiałam się zatrzymać. Rozejrzałam się i ku mojemu zdziwieniu ujrzałam McLarena, który stał wczoraj pod klubem. Naciągając bardziej kaptur bluzy na głowę przyjrzałam się lepiej kierowcy. Pojazd prowadził ten sam chłopak, który był na zdjęciu które pokazała mi Cass.
Pan Bieber... Malinowe i pięknie wykrojone usta, ciemne włosy postawione na żel. W dłoni trzymał zapalonego papierosa i wydmuchiwał dym z ust. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały zauważyłam ciemne oczy. W jednej sekundzie nie mogłam rozszyfrować jego spojrzenia. Jego wzrok wbijał się we mnie. Czułam jego przytłaczającą siłę. Kurwa...

Justin's PoV
To niemożliwe. Jedynymi sportowymi autami jakie znałem w tej okolicy były moimi lub chłopaków, chyba żeby... Ale nie...
A jednak, właśnie w tej chwili wpatrywała się we mnie Letty. O dziwo za dobrze zapamiętałem jej piękną twarz. Włożyłem fajkę do ust i zaciągnąłem się wpatrując się w nią. Zacisnąłem szczękę przypominając sobie ,że to właśnie tą pociągająca kobietę muszę zabić. W czasie kiedy myślałem nad tym wszystkim ona ruszyła. Z jej kół się zadymiło, a ona wyprzedzała już auta jadące przed nią. Zmieniłem bieg i ruszyłem za nią, jadąc w bezpiecznej odległości. Dziewczyna prowadziła pojazd dosyć szybko, znajdując się na czele kolumny aut. Pomiędzy nami było około pięciu aut. Z daleka widziałem połyskującą biel jej zabawki. Po kilku minutach zauważyłem, że zwolniła, więc zrobiłem to co ona. Wjechała na jakąś posesję, więc zatrzymałem się niedaleko. Cały czas zerkałem na bramę czekając na LL, aż wyjedzie. Po jakimś czasie na wyjeździe na ulicę znalazło się Audi R8. Przez przyciemnione szyby zauważyłem kobiecą sylwetkę. Nie byłem pewny czy to on, ale...
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej wyjechałem za tym pojazdem gdy wjechał na ulicę utrzymując pewną odległość. Przez całą drogę widziałem czarny połysk Audi. Przejeżdżając na drugi koniec miasta myślałem o niej w wersji mojej kochanki i ofiary. Dlaczego akurat, kurwa, ona?! Zaparkowałem niedaleko wjazdu na jej posesje, jeśli dobrze myślałem. Gdy brama była otwarta zauważyłem wielki i piękny dom, a na zielonym trawniku stały wypolerowane auta, których nie wstydziłby się byle jaki facet. Wyszedłem z McLarena i stanąłem przy murze, tak bym mógł ją obserwować.
Dziewczyna wysiadła z gracją ze swojego auta, które zaparkowała na równo przystrzyżonym trawniku. Jej zgrabną sylwetkę zapamiętałem idealnie. Była ubrana tak jak wczoraj. Z daleka widziałem jak jej tyłek poruszał się gdy szła, przez co czułem jak moje spodnie robią się coraz ciaśniejsze. Musiałem się ostro hamować by do niej nie podejść.
- Kurwa, Bieber opanuj się, ile ty masz lat, co?! 15 czy 20?! - skarciłem siebie w myślach przymykając na chwile powieki.
Gdy już otworzyłem już oczy Letty zamykała drzwi. Wtedy po raz ostatni tego dnia ją widziałem, ale dowiedziałem się gdzie mieszka i zamierzałem to wykorzystać. Zaśmiałem się w duchu myśląc nad różnymi opcjami. Równie dobrze mógłbym iść do niej teraz by się z nią zabawić, ale poczekamy zobaczymy. Może czas przyniesie coś ciekawego.
Wróciłem do auta kilka razy powtarzając w myślach adres Lexi. Z uśmiechem na twarzy odpaliłem McLarena i włączyłem się do ruchu kierując się do mojego mieszkania. W czasie gdy jechałem wypaliłem kolejnego papierosa przypominając sobie jak ona wyglądała gdy paliła w klubie.
Ten dym unoszący się z jej ust, zapadające się lekko policzki gdy się zaciągała. Nie mogłem wyrzucić jej z moich myśli. Wyobrażałem ją sobie jak leży przede mną błagając o więcej. Nieświadomie na mojej twarzy raz za razem pojawiał się chytry uśmiech. Ciekawe jak wyglądała gdy myła auta. Przygryzłem wargę widząc ją oczyma wyobraźni w mokrej koszulce i krótkich spodenkach. Mmm.. Moje myśli cały czas były niebezpiecznie blisko niej. Podążałem w coraz mroczniejszą część moich myśli gdy nagle jakiś idiota zajechał mi drogę, przywołując do rzeczywistości. Zbluzgałem go hamując gwałtownie. Już po chwili przypomniałem sobie co ta Laleczka zrobiła. Niestety, a może stety musiałem ją zabić. Jeśli nie ogarnę się nie będzie łatwo mi tego zrobić....



No i jest. Mam nadzieję że się spodoba xo. Następny trudno powiedzieć kiedy się pojawi, ale mam nadzieję że szybko ;)
Jeśli się podoba to proszę skomentujcie i polećcie :)
Prawdopodobnie dzisiaj wieczorem pojawi zwiastun (nie jest pewne).
Pamiętajcie, każdy komentarz to motywacja xo ~Cass aka @jusdrug

czwartek, 7 listopada 2013

Four

Justin’s POV
- Poproszę dowód osobisty – powiedział ochroniarz stojący przed klubem, zwracając się do mnie.
Spojrzałem na niego z obrzydzeniem. Twarz miał wykrzywioną w grymasie, który miał mnie wystraszyć i śmierdział potem. Przyjrzałem mu się uważnie. Był niewiele wyższy ode mnie. Odepchnąłem go ręką i przeszedłem obok, wywracając oczami.
- Nie będzie ci do niczego potrzebny – rzuciłem.
Przeszedłem przez wąski korytarz i znalazłem się w dużym pomieszczeniu. Ludzie tłoczyli się na parkiecie i tańczyli, ocierając się o siebie wzajemnie. Przy przeciwległej ścianie znajdował się bar, a kilka osób było już nieźle wstawionych.
- Cody, Austin, wy usiądziecie tam – wydałem chłopakom polecenie.
- Ale…
- Żadnych ‘ale’! Mamy ją dzisiaj znaleźć! – warknąłem.
Gdy zostałem sam, skierowałem się w stronę stolika, przy którym siedziała grupka skąpo ubranych dziewczyn. Usiadłem na kanapie obok jednej z nich i nonszalanckim gestem objąłem ją ramieniem. Zacząłem je zagadywać, aby zabić czas, jednocześnie obserwując salę kątem oka.
Po kilkunastu minutach zauważyłem, że moi kumple bawią się w najlepsze zamiast wypatrywać w tłumie Lexi. Gwałtownie się podniosłem i ruszyłem w ich kierunku, aby uświadomić ich, co powinni robić. I wtedy ją zobaczyłem…
Weszła do klubu, otoczona przez kilka nieźle wyglądających dziewczyn. Wszystkie były seksownie ubrane, jednak ona wyróżniała się spośród nich swoją urodą. Wydawała się taka niewinna, jednak sądząc po tym co zrobiła, musiała być z niej udana sztuka. Długie, smukłe nogi  były opięte przez czarne, skórzane spodnie. Na stopach miała wysokie szpilki. Włosy związała w niedbały kucyk, a na twarz nałożyła delikatny makijaż. W swojej niewinności była niezwykle pociągająca.
Skarciłem się w myślach. Miałem ją zabić – nie zgwałcić.
Zacząłem przeciskać się przez tłum bawiący się na parkiecie, aby zbliżyć się do niej. Wciąż jednak pozostawałem w bezpiecznej odległości.  Starałem się wyglądać na wyluzowanego i niczym nie zdradzać swoich zamiarów, co okazało się niemal niemożliwe. Mimo moich najszczerszych chęci nie było mi łatwo odrzucić myśli o jej pociągających kształtach, które wręcz wołały do mnie, bym się nimi zajął. Przyglądałem się jej twarzy, rozświetlonej tęczą kolorowych świateł dyskotekowych lamp. Mój wzrok kierował się coraz niżej. Na chwilę zatrzymał się w okolicy jej dekoltu, by po chwili ruszyć znów w dół.  Była perfekcyjna w każdym calu. Poruszała się z gracją, a ludzie rozstępowywali się przed nią, jakby była bóstwem. Poczułem, że moje spodnie robią się coraz ciaśniejsze.
Patrzyłem na nią jednocześnie z pożądaniem i z głęboką nienawiścią – zarówno do niej, jak i do siebie samego. Byłem wściekły, bo pozwoliłem sobie zapomnieć, po co tam byłem.  Upewniłem się, że mój colt znajduje się na swoim miejscu. Powoli szedłem za nią nie spuszczając z niej czujnego wzroku. Gdy byłem wystarczająco blisko, zauważyłem, że ma na karku wytatuowany napis ‘FREEDOM’. Odruchowo dotknąłem tego miejsca na swojej szyi. Dokładnie w tym samym miejscu miałem wytatuowane słowo ‘THRALDOM’ .
Letty’s POV
Odkąd pojawiłam się w klubie, odnosiłam silne wrażenie, że jestem obserwowana. Niemalże czułam czyjś wzrok na swoich plecach, jednak za każdym razem gdy odwróciłam się by przyłapać domniemanego podglądacza, moje oczy napotykały tylko tłum tańczących i obściskujących się ludzi. Nie zauważałam niczego, co mogło wzbudzić moje podejrzenia. Mimo to nie mogłam pozbyć się uczucia, które mi towarzyszyło. Nie umiałam go określić.
Kilka godzin później siedziałam na jednej z kanap i dopalałam właśnie czwartego papierosa, gdy poczułam wibracje telefonu w kieszeni spodni. Szybko wybiegłam z klubu. Poczułam jak fala zimnego powietrza uderzyła mnie w twarz. Wzięłam iPhone’a do ręki i odebrałam.
- Wracajcie - Usłyszałam głos Cassidy – Mam dla ciebie niespodziankę.
Połączenie urwało się, a ja uśmiechnęłam się do siebie. Wiedziałam już, co zastanę po powrocie. Nie zastanawiając się długo, ruszyłam spokojnym krokiem w stronę parkingu, na którym zostawiłam auto.
Justin’s POV
Zniknęła. Po prostu zniknęła. W jednej chwili siedziała w klubie, a w następnej już jej tam nie było.  W oszałamiającym tempie opuściłem zatłoczony lokal i zacząłem rozglądać się za nią na dworze. Nigdzie jednak nie widziałem jej smukłej sylwetki. Jakby wyparowała.
W jednej sekundzie znalazłem się przy moim samochodzie. Pomarańczowy McLaren F1 błyszczał w świetle księżyca. Wsiadłem do środka, zatrzaskując za sobą drzwi i zacisnąłem nerwowo obie dłonie na kierownicy.  Trzęsącymi się z wściekłości dłońmi wyciągnąłem z kieszeni bluzy kluczyki do auta. Umieściłem je w stacyjce i przekręciłem. Pomruk silnika nieco mnie uspokoił. Otworzyłem okno i wziąłem kilka głębokich wdechów. Zacząłem zbierać myśli. Potrzebowałem planu, z pomocą którego udałoby mi się ją znaleźć. Nie mogłem sobie pozwolić na kolejną wpadkę.
Wcisnąłem pedał gazu i z piskiem opon wjechałem na ulicę. 

Następnego dnia długo rozmyślałem.  Jednak nie myślałem tylko o planie. W mojej głowie raz za razem pojawiała się Lexi, lecz nie jako cel, a jako obiekt pożądania. Chciałem mieć ją tylko dla siebie. Oczami wyobraźni widziałem nas razem, nasze idealnie współgrające ze sobą ciała. Niemalże słyszałem jej głos wykrzykujący moje imię, jej jęki…
Opróżniłem kolejną tego dnia szklankę whisky i z wściekłością rzuciłem nią o podłogę. Ta rozbiła się na setki małych kawałeczków. Chwyciłem leżący na stoliku składany nóż i nerwowo zacząłem się nim bawić. Po chwili złożyłem go i wepchnąłem do kieszeni jeansów.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Spojrzałem na bałagan panujący w salonie i westchnąłem. Poszedłem otworzyć.
- Hej, Bieber! – uśmiechnął się Cody.
- Mieliście jej pilnować, do cholery! – wrzasnąłem.
- Kogo znowu?! – zdziwił się chłopak.
- Letty! Dlaczego, kurwa, żaden z was nie zarejestrował, kiedy ona wyszła?!
- Myślałem, że ty ją obserwujesz! – zaczął się bronić.
- Myślałeś? Kiepsko ci wychodzi myślenie! Od tego jestem JA! Rozumiesz? Wy macie mi tylko pomóc ją załatwić! Nic więcej! 
- Kurwa, Bieber! Ogarnij się! – teraz to on zaczął się wydzierać – To, że jakaś popieprzona laska nam uciekła, nie oznacza końca świata!
- Spieprzaj stąd! – wysyczałem. Chwyciłem go za kołnierz koszuli, którą miał na sobie i przyciągnąłem do siebie – Znajdź ją! I nie pokazuj się dopóki nie będziesz wiedział gdzie jest!
Pchnąłem go z taką siłą, że przewrócił się na chodnik przed moim domem. Zatrzasnąłem drzwi. Byłem wściekły jak nigdy dotąd. Musiałem ją znaleźć i zabić. Musiałem odpłacić jej za śmierć Jake’a. Ale najpierw musiałem wyrzucić ją ze swoich myśli. 
______________________________________________________
Hej! Mam nadzieję, że Wam się podobało. :D
Od dzisiaj będę współtworzyć tego bloga i mam nadzieję, że przypadnę Wam do gustu.
Jeśli Wam się podobało - skomentujcie. 

Nie wiem jak wam ale to jak pisze ta autorka mnie zachwyciło. Z każdym razem gdy mi wysyłała części tego rozdziału umierałam hehe. Mam nadzieje że moje rozdziały nadal będziecie lubić :) Jeśli chcecie być informowani to piszcie w nowej zakładce xo Pamiętajcie każdy komentarz motywuje nas do dalszego pisania xo Następny rozdział już niedługo ;) ~Cass
#muchlove

piątek, 25 października 2013

Three

Justin's PoV
Siedziałem wygodnie w salonie, ze szklanką whiskey z lodem, w dłoni i zastanawiałem się nad tym jak przejąć towar, który dzisiaj w nocy znajdzie się na lotnisku, kiedy do domu wpadł Cody.
- Ta suka go zabiła ! - wykrzyczał już w progu i podszedł do mnie. Widać było pulsujące żyły na jego szyi.
- Kogo ? - spojrzałem na niego, ale nie musiał odpowiadać. Wiedziałem o kogo chodzi. Momentalnie zbladłem.
- Jake'a. Zastrzeliła go, kiedy próbowaliśmy złapać Stelle - powiedział a ja odłożyłem drinka i momentalnie wstałem z fotela.
- A co ja wam kurwa mówiłem co? Że macie jej nie ruszać do cholery! Ona ze mną współpracowała a teraz? - pokręciłem głową.
- Nie wiedziałem o tym - chłopak zaczął się bronić.- Jake się uparł. Kazał mi jechać, nie miałem wyjścia.
- Ja pierdole - zacisnąłem dłonie w pięści i popatrzyłem na niego. - Kto to zrobił? - spytałem, a kiedy nie odpowiedział ponowiłem pytanie. - Kto go, kurwa mać, zabił?!
- Letty Wood - mówił a ja poczułem jak z twarzy odpływa mi krew. Ta mała kurewka zabiła mojego najlepszego kumpla, a teraz przyjdzie jej za to zapłacić
- Pierdolona suka! - warknąłem i poszedłem do siebie na górę. Nie miałem zamiaru patrzeć na niego ani minuty dłużej. Chuj też mógł coś zrobić a nie bezczynnie na to patrzeć. Pokręciłem głową. Jeszcze pożałuje, że ze mną zadarła...

Letty's PoV
Obudziłam się dosyć późno jak na mnie. Rozejrzałam się po mojej sypialni i widząc że wszystko jest w jak najlepszym porządku wstałam. Przeczesałam dłonią potargane włosy podchodząc do jednego z okien w moim pokoju. Spojrzałam na okolice. W oddali zauważyłam jadące auta. Standard.
Nie zauważyłam, a już po chwili zbiegałam boso po schodach. W kuchni dobiegło mnie miłe pobrzękiwanie naczyń. Wchodząc do pomieszczenia zauważyłam blondynę robiącą naleśniki.
- Hej, jak się czujesz? - przetarłam zaspana oczy
- Chyba okey - uśmiechnęła się - nadal w to nie wierze, ale może masz racje - wzruszyła ramionami
- Ja zawsze mam racje, skarbie
- Jeśli jesteś głodna czy coś to zrobiłam już dawno tosty - pokazała na talerz z chrupiącymi tostami
- Dzięki - rzuciłam w jej stronę nalewając sobie soku
Dziewczyna wyszła z pokoju, a ja szybko zjadłam przygotowane przez nią jedzenie i popiłam je nektarem z pomarańczy. Włożyłam naczynia do zmywarki i wróciłam do swojej sypialni. Weszłam do garderoby by się ubrać. Wybrałam fluorescencyjny stanik i białą koszulkę, a do tego jeansowe szorty. Na stopy nałożyłam szpilki. Zrobiłam makijaż i ułożyłam włosy.
Zmieniłam przy okazji obudowę mojego iPhona. Przejechałam palcem po wyświetlaczu widząc kilka nieodebranych wiadomości od Cassie. Wybrałam jej numer i zadzwoniłam. Po kilku sygnałach odebrała.
- Czemu nie odbierasz, suko?! - syknęła do telefonu
- Spałam?
-Chuj mnie obchodzi to że śpisz ale przyszło coś do ciebie, a w zasadzie przyjechało - wyobraziłam sobie jak wywraca oczami
- Czyżby powrót z warsztatu? - zaśmiałam się wiedząc o co chodzi
- No a nie? Zjawiaj się tutaj już bo laski nie mogą się już doczekać przydzielenia aut.
Przerwałam jej w połowie zdania rozłączając się. Włożyłam telefon do kieszonki jeansów i schodząc na dół zawołałam Stelle. Po chwili wsiadałyśmy do Mercedesa SLS i ruszyłam do domu, w którym mieszkając dziewczyny. Włączyłam silnik i wyjechałam na ulice, czasem zerkając na blondynę która bawiła się swoim nowym telefonem. Przyśpieszyłam do maksymalnej prędkości wciskając przy tym guzik z napisem 'sport'. Skierowałam się do lasu, który zaczynał się za miastem.
Po kilku minutach wyłączyłam auto, na obszernym podjeździe przed domem. Wyszłam z pojazdu w tym samym czasie co Stella.
Przeszłam po kamieniach słysząc stukanie naszych butów. W oddali słyszałam głosy dziewczyn i silników. Przeszłyśmy na tył domu, gdzie znajdowały się pojazdy.
Obserwowałam dziewczyny które krzątały się przy pojazdach. Każda z nich była wysoka i seksownie ubrana, ale nie mogły się ze mną liczyć. Podeszłyśmy do nich wraz ze Stellą.
- Joł - uśmiechnęłam się szeroko przepychając do naszych zabawek - więc co my tu mamy? -zerknęłam na nie przejeżdżając dłonią po maskach aut gdy je obchodziła w kółko
- McLaren p1 i f1 i Marussia b1 i b2 - wyrecytowała Christina - każdy do przeróbki, co proponujesz?
- Pomyślmy.... - przeniosłam ciężar z jednej nogi na drugą stukając się palcem wskazującym po brodzie - więc tak, wyciągacie silnik, dorabiacie nitro, zmieniacie ustawienia w sporcie i chyba to na tyle - uśmiechnęłam się chytrze - a i nie obchodzi mnie jak to zrobicie ale mają mieć bardziej aerodynamiczny kształt.
- Ok - pokiwała głową Chris poprawiając pas do narzędzi który zwisał jej w dosyć seksowny sposób z bioder
- Cass szykuj dragi bo dzisiaj jest impreza - zakomenderowałam i ruszyłam do domu, a kilka dziewczyn poszło za mną
- Tylko em... - zaczęła Cassidy gdy weszliśmy do domu - nie ma dragów, zabrakło - zwiesiła głowę
- Jak to, kurwa, zabrakło? - warknęłam podchodząc do niej
- Po ostatniej akcji zabrakło - spojrzała niepewnie na mnie
- Nie obchodzi mnie jak to zrobisz ale masz je mieć - wysyczałam do jej ucha kiedy wystarczająco się pochyliłam w jej stronę - no chyba że chcesz inaczej się rozprawić, jasne?
Dziewczyna przytaknęłam głową więc odsunęłam się od niej. Poszłam do przestronnej kuchni i podeszłam do dość dużej lodówki. Wyciągnęłam z niej piwo po czym je otworzyłam i wróciłam do dziewczyn sącząć napój. Usiadłam w fotelu przeznaczonym dla mnie.
- Coś ty tam wczoraj odpieprzyłaś? - zaczęła Melanie
- Zabiłam gościa który wykorzystywał Stelle -wzruszyłam ramionami ciągnąc kolejny łyk z butelki
- No ale... - zwróciłam swój wzrok na blondyne
- Nie obchodzi mnie twoje ale - uśmiechnęłam się sztucznie

Justin's PoV
Siedziałem w moim pokoju już w miarę uspokojony. Oglądałem magazyn z autami sportowym gdy nagle wpadł do pomieszczenia Austin.
- A zapukać to kurwa nie łaska? warknąłem podnosząc na niego chłodny wzrok - a co gdyby pieprzył jakąś ździrę?!
- Em... No sorry... -skulił się nieco - w każdym bądź razie nasza mała przyjaciółka wie gdzie dzisiaj będzie Lexi
- Gdzie? - gwałtownie wstałem czując nagły przypływ adrenaliny wspominając co ta suka zrobiła z moim przyjacielem
- Dzisiaj wieczorem otwierają nowy klub - patrzyłem na niego uważnie - Rainforest
- No to się dzisiaj zabawię - mruknąłem pod nosem - jadę sam
- Na pewno? - spojrzał na mnie
- Słuchaj no - warknąłem przyszpilając go do ściany - jestem Justin Bieber i nie boję się jakiejś wychujałej laski
- Jasne, jasne - uniósł ręce w geście obronnym
- Austin idź już - puściłem go przechodząc przez cały pokój w tym samym czasie przeczesując włosy.
Patrzyłem na podwórko przed naszym domem zaciskając szczękę. Jedyne co wiedziałem w tej chwili to, to że załatwię ją.

.........................................................................

Tak wiem kochani, dawno nas nie było, ale obie autorki się wypaliły, ale znowu wróciłyśmy, mam nadzieje że zostaliście z nami xo

Trwają poszukiwania osób, które na twitterze poprowadzą konta bohaterów naszego opowiadania : 
Justina i innych postaci >>>>>>>>>>> Konto Letty

Jesteś zainteresowany ? Pisz do nas !
Zostawicie po sobie komentarze.
Jeśli chcecie być informowani napiszcie to w komentarzu
Pamiętajcie że każdy komentarz motywuje nas do dalszego pisania
#muchlove

PROŚBA: JEŚLI PISZECIE KOMENTARZE Z TAK ZWANEGO ANONIMA A CHCECIE INFORMOWANI NA TT TO PODPISUJCIE SIĘ XO

poniedziałek, 15 lipca 2013

Two

      Wyjęłam kluczki z stacyjki i razem ze Stellą wyszłam z pojazdu. Przycisnęłam guzik, który automatycznie zamykał drzwi. Usłyszałam tylko dźwięk zamykania. Ruszyłyśmy w stronę galerii. Gdy weszłam do środka przywitał mnie zimny chłód - klimatyzacja.
      Po chwili wpadłyśmy w wir zakupów. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu z rekami pełnymi torb z ciuchami. Nie powiem, co kupiłyśmy, bo sama nie wiem. Już dawno gdzieś straciłam w tym głowę. Nie spodziewałam się, ze zakupy z panną Knight mogą być, aż tak udane. Jedyne co wiem to tylko to, że odwiedziłyśmy markowe sklepy takie jak Chanel, Gucci, Armani, Swarovski i Victoria's Secret.
-Wracamy do domu? - spytałam Stelli wychodząc z ostatniego sklepu z kilkoma torbami w każdej dłoni
-Możemy - uśmiechnęła się
      W chwili gdy mi odpowiedziała poczułam się nieswojo. Wydawało mi się że ktoś nas śledzi, ale nie byłam pewna. Przez całą promenadę przeszłam spokojnie nic nie mówiąc dziewczynie o moich przeczuciach.       Wchodząc do auta uderzył we mnie zapach skóry. Wszystkie torby położyłyśmy na tylnych siedzeniach, ale tak żeby nie zasłaniały mi widoku. Dobrze że szyby w tym range rowerze były przyciemniane. Włożyłam kluczyk do stacyjki i przekręciłam go. Powoli i spokojnie wyjechałam z parkingu, jednak cały czas zaciskałam dłonie na kierownicy.
- Więc Skarbie..- zaczęłam i spojrzałam na blondynę zajmującą miejsce pasażera. - Może opowiesz mi coś więcej na swój temat?
- Hmmm....- dziewczyna rozejrzała się niespokojnie i po chwili utkwiła wzrok w drodze. - Miałam tam chłopaka. Jake. - przygryzła wargę. - On traktował mnie jak przedmiot. Był szefem groźnego gangu. Nie pozwalał mi na nic. Liczyła się tylko forsa, seks i biznes. Męczyło mnie to, że traktował mnie jak szmatę. Miałam tego dość więc uciekłam. Znalazł mnie i było jeszcze gorzej..- urwała na chwilę a ja uśmiechnęłam się do niej pocieszająco, jednocześnie zachęcając ją do dalszej opowieści. - Kiedy uciekłam drugi raz znowu mnie znalazł. Pobił i wykorzystał - zauważyłam jak drży jej podbródek. - Tym razem, minął już tydzień, ale co chwilę dostaję od niego sms'y z pogróżkami. - spojrzała w bok.
- Nie przejmuj się - spojrzałam na nią. -Ze mną jesteś bezpieczna. 
- Ale ty go nie znasz - spojrzała na mnie. -Nie wiesz jaki on jest.
- Kotku to on nie zna mnie - zaśmiałam się dźwięcznie i przyspieszyłam.- Jak już mówiłam ze mną nic ci nie grozi.
- Tak, tak ale on wysłała mi dzisiaj już miliony sms'ów. I dzwoni do mnie co chwilę. - pokręciła głową.
- Wyłącz telefon- poleciłam jej. - Wtedy nas nie namierzy.
- Jasne - kątem oka widziałam jak wyjmuję swojego iPhona i wyłącza go. Przycisnęłam mocniej pedał gazu wymijając samochód przede mną kiedy zauważyłam podejrzane auto w lusterku.
- Skarbie, czy ten twój cały chłopak Jake tak ? - spojrzałam na nią a ona kiwnęła głową.- Czy on jeździ czarnym Jeep'em ? - spoglądałam to na nią to na drogę, wyczekując jej reakcji. 
- Tak- zaczęła nie pewnie i odwróciła się do tyłu. - O cholera Lexi to on ! - zawołała a ja zaśmiałam się. Pozwoliłam Jeep'owi wyprzedzić nas. Tak jak podejrzewałam chłopak zajechał nam drogę. zatrzymałam się na poboczu zaraz za nim i czekałam w napięciu. Wyczuwałam strach na twarzy Stelli.
- Spokojnie. Nie wychodź z samochodu a ja to załatwię.
      Wyjęłam swoją broń i tłumik ze schowka. Przykręciłam przedmioty do siebie, przy okazji sprawdzając ilość naboi w magazynku. Wystarczająco wiele by sobie postrzelać. Przelotnie popatrzyłam na dziewczynę obok mnie. W jej oczach czaił się strach spowodowany jej byłym. Spojrzałam przed siebie. Zauważyłam że chłopak powoli wysiadał z auta. Zrobiłam to samo co on. Usłyszałam stukanie moich obcasów kiedy wyszłam przed maskę auta.
- Gdzie jest Stella ?! - wściekły wysoki brunet o szarych oczach ruszył w moim kierunku.
- Na pewno nie w twoim zasięgu - przewróciłam oczami
- Szmato, nie przewracaj na mnie oczami - warknął
Prychnęłam rozbawiona.
- No i z czego się śmiejesz ?! -dalej warczał
- No wiesz... - podeszłam do niego i przejechałam po jego szczęce bronią, a on się tylko mi przyglądał - nie wypada tak
- O czym ty mówisz? - syknął odchodząc krok w tył
- O tym, że to mój teren i nikt. Powtarzam NIKT -zaakcentowałam ostatnie słowo- nie będzie się tak do mnie odnosił - zwinęłam dłoń w pięść i przyłożyłam mu w policzek na co on odsunął się delikatnie.
- Ty suko - warknął. Popatrzyłam w jego oczy. Biła z nich nienawiść i furia.
      Podszedł do mnie kiedy patrzyłam w jego oczy i uderzył mnie w brzuch. Zakrztusiłam się powietrzem, lekko zdziwiona. Obróciłam się kopiąc go w kolano które się prze prostowało z głośnym chrzęstem. Patrzyłam na to jak upada na ziemie. Odblokowałam broń i wycelowałam w niego.
- Jakieś ostatnie słowo? -zapytałam bardziej z dopełnienia formalności niż z grzeczności
- Gdzie ona jest? -wykrztusił z siebie ostatnie słowa
- W twoich snach -zaśmiałam się szorstko naciskając spust
      Nie usłyszałam dźwięku wystrzelanego pocisku, ale widziałam jak kula przebija jego ciało na wysokości klatki piersiowej. Zachybotał się do tyłu, lecz upadł po chwili do przodu.
      Zatoczyłam się delikatnie, do tyłu kontaktując dopiero że on mnie uderzył. Oparłam się o maskę auta, patrząc jak z ust Jake sączy się krew. Ten widok mnie ukoił, już nie było sfrustrowania które siedziało we mnie jakieś pół godziny temu.
- Letty, wszystko w porządku? - zauważyłam dopiero że Stella stała obok mnie
- Um -spojrzałam na nią zdezorientowana- tak
- Dziękuje -popatrzyłam na nią, zobaczyłam że podbródek jej drżał
- Nie ma za co -przytuliłam ją- teraz już nic ci nie grozi. - Pokiwała lekko głową i obie wsiadłyśmy do auta. Pomimo bólu, odpaliłam silnik i włączyłam się z powrotem do ruchu. Widziałam, że coś jest nie tak bo blondyna siedziała cicho z nieswoją miną.
- Co jest ? - spytałam jej zjeżdżając na inny pas.
-Kochałam go - szepnęła i odwróciła wzrok. - Wiem, że był niebezpieczny i traktował mnie jak zwykłą szmatę ale kochałam go. - Powiedziała już głośniej i spojrzała na mnie. - A ty tak po prostu go zabiłaś.
-Kochanie - uśmiechnęłam się do niej lekko. - To tylko i wyłącznie dla twojego dobra. Zobaczysz. Znajdziesz sobie kogoś sto razy lepszego - zaśmiałam się cicho.
- Jasne - mruknęła i wpatrzyła się w drogę.
- Stella, on nie był ciebie wart. Stać cię na kogoś lepszego, kogoś kto nie będzie cię szmacił - powiedziałam ostro i zacisnęłam dłonie na kierownicy.
- Jasne - mruknęła.
- Po prostu zapomnij i tyle - zaśmiałam się.
- Taaaa...- przeciągnęła to i spojrzała na mnie. - Czy razem z nim był jeszcze jeden chłopak ?
- Nie wiem. A co ? -  spojrzałam również na nią.
- No bo Jake nigdy nie ruszał się bez Justina - westchnęłam. - On często pomagał mi gdy miałam jakiś problem czy coś.
- Ach..nie, nie widziałam. - odparłam.
- Ale i tak pewnie będzie mnie szukał - ponownie odwróciła wzrok.
- Nie martw się - położyłam dłoń na jej kolanie. - Już ci mówiłam, że ze mną jesteś bezpieczna. - Powiedziałam i wjechałam na ulicę, przy której znajdował się mój dom. Ona jak zwykle pokiwała głową i nie odezwała się. Wjechałam na swoją posesję i zaparkowałam samochód w przestronnym garażu. Zgasiłam silnik, przekręcając kluczyk w stacyjce i wysiadłam. Wyjęłam zakupy z bagażnika. Poczekałam, aż Stella zrobi to samo i razem weszłyśmy do środka.
- Chcesz coś zjeść ? - spytałam jej i weszłam do kuchni wcześniej ściągając ze stóp swoje szpilki i kładąc zakupy w salonie.
- Nie. Pójdę się już położyć - odparła i zniknęła na górze. Wzruszyłam ramionami i zrobiłam sobie drinka. Wypiłam go i jeszcze kilka następnych, a potem razem z zakupami ruszyłam do sypialni. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Dzisiejszy dzień dał mi nieźle popalić.

.........................................................................
Rozdział od Stelli i Letty <3
Trwają poszukiwania osób, które na twitterze poprowadzą konta bohaterów naszego opowiadania : 
Stelli >>>>>>>>>>> Konto Letty Konto Justina
Jesteś zainteresowany ? Pisz do nas !
Zostawicie po sobie komentarze.
Jeśli chcecie być informowani napiszcie to w komentarzu
#muchlove

piątek, 28 czerwca 2013

One

Ten dzień zapowiadał się normalnie jak zawsze. Nie spodziewałam się niczego dziwnego... Spełnił się tylko w jednym sensie, ale cóż praca to praca...

      Tego dnia obudziłam się wyjątkowo wcześnie, rozejrzałam się po swojej wielkiej sypialni i w końcu wstałam z łóżka. Rozciągnęłam się i podeszłam do okna w samej koszulce i koronkowych majtkach, w których spałam. Spojrzałam na jeszcze senną okolicę i ziewnęłam. Związałam włosy w kucyk i schodząc na dół zastanawiałam się nad tym wszystkim. Usilnie próbowałam wypierać wszystkie "obowiązki" z myśli ale to nic nie dawało. Nie mogłam skupić się na niczym innym. Nawet nie mam pojęcia jakim sposobem, znalazłam się przy stole w kuchni jedząc płatki....

       Kiedy już ubrałam się i nałożyłam na twarz lekki makijaż, postanowiłam pojechać do centrum. Chciałam sprawdzić teren, trochę się rozejrzeć. I tu oczywiście znowu panowanie nade mną przejęła moja praca. Wsiadam do swojego ukochanego czerwonego ferrari i ruszyłam w miasto z piskiem opon.
       Po skończonym "obchodzie" postanowiłam wstąpić do centrum handlowego na pyszną kawę. Zaparkowałam swój samochód na parkingu i ruszyłam do wejścia w swoich ślicznym 10-centymetrowych szpilkach. Spotkałam kilka znajomych twarzy z którymi zazwyczaj spotykałam w różnych klubach.
       Przechodząc przez prawie całą galerię patrzyłam każdemu w oczy. Większość z tych osób patrzyło w dół by nie spotkać mojego spojrzenia. I o to chodzi, mają się mnie bać. Oczywiście dopóki nie usłyszę od nich złego słowa o mnie, dziewczynach z gangu lub o tym co robimy, nie mają się czego bać.
      Weszłam do chyba najlepszej kawiarni w mieście po moją ulubioną kawę. Podeszłam do lady i spojrzałam na kasjerkę. Uśmiechnęłam się, ale nadal w jej oczach czaił się strach.
-Poproszę białą moche na wynos - patrzyłam na każdy jej ruch, widziałam jak sięga po kubek i marker.
-Imię? - spytała, jak to zawsze robią kasjerki w tej kawiarni, chociaż wiedziała jak się nazywam
-Napiszesz to? - zapytałam jak najgrzeczniej potrafiłam i pokazałam jej nadgarstek gdzie widniał tatuaż stworzony z dwóch  liter 'L', na co dziewczyna szybko naszkicowała wzór.
-Proszę poczekać - wymusiła na twarzy uśmiech.
      Posłusznie oparłam się o ladę i czekałam na napój. To nowość Letty jest posłuszna. Na samą myśl o swoim zachowaniu zaśmiałam się cicho pod nosem. To co się działo w mojej głowie niekiedy mnie przerażało. Omiotłam wzrokiem blat, o który się opierałam. Zobaczyłam ulotkę która ogłaszała że następnego dnia otwierają nowy klub w mieście. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam studiować. Po chwili włożyłam ją do kieszeni moich spodni.
-Proszę - dziewczyna podała mi kubek wyrywając z rozmyślań.
-Dzięki - uśmiechnęłam się i podałam należne, jak zwykle nie odliczyłam dokładnie i ekspedientka zostawiła sobie resztę.
      Zeszłam na parking w poszukiwaniu mojego auta. Moje oczy szybko wypatrzyły czerwone ferrari. Jedyne co słyszałam w tej chwili to mój oddech, szum dochodzący z ulicy i stukot moich butów. Kiedy weszłam do samochodu napiłam się kawy. Wygrzebałam w torebce od Chanel telefon. Przejechałam palcem po I Phonie by go odblokować. Dochodziła godzina jedenasta. Żadnych wiadomości ani niczego.
      Odpaliłam silnik kiedy pociągnęłam ostatni łyk napoju. Rzuciłam torebkę wraz z telefonem na siedzenie obok i wyjechałam z podziemnego parkingu. Jak na tą godzinę ruch był niewielki. Wjeżdżając w drogę otoczoną drzewami zmieniłam bieg i przyśpieszyłam do około 150 km/h.
       Po jakiś 10 minutach jazdy wjechałam na podjazd mojej posiadłości. Wychodząc z auta przypatrzyłam się mieszkaniu. Otworzyłam drzwi wejściowe i uderzyła we mnie woń niedawno palonych jointów. Nie ściągając butów przeszłam do kuchni gdzie lekko nawalona Stella robiła sobie śniadanie.
-Ty już tak od rana palisz? - prychnęłam cicho cmokając ją na powitanie
-A czemu nie? -zachichotała
       Stella Knight. Urocza dziewczyna z trochę mniej mroczną przeszłością ode mnie. Ciągle ją poznaję gdyż niedawno się przeniosła do mojego miasta. Kiedy przyjechała tutaj była trochę poobijana i nie miała nic ze sobą oprócz małej torebki. Mówiła ciągle że ktoś ją ściga, ale nie wnikałam w szczegóły. Jeśli będzie gotowa to mi opowie. Postanowiłam że zabiorę ją do siebie. Od kilku dni nosiła moje ciuchy więc postanowiłam że zabiorę ją na zakupy na ekskluzywną promenadę.
-Zakładam że nie masz żadnych planów na dziś - zaśmiałam się robiąc sobie margerritę.
-No nie mam, a co? - popatrzyła na mnie
-Zabieram cię na zakupy - podniosłam na nią wzrok z nad kieliszka na co ona się nieśmiało uśmiechnęła a ja przechyliłam naczynie i chłodna ciecz wpłynęła do moich ust.
      Chwilę poszwendałam się po kuchni i poszłam do mojej sypialni. Przez drzwi w moim pokoju weszłam do dużej garderoby. Ściągnęłam ciuchy które miałam i założyłam luźną koszulkę, szorty i koturny. Wszystko w kolorach mięty i beżu. Przeszłam w stronę lustra i obejrzałam się. Wyglądałam nawet dobrze, ale do tego musiałam poprawić makijaż. Wzięłam w rękę eye-liner i namalowałam dwie staranne kreski następnie przejechałam błyszczykiem po malinowych wargach.
      Po chwili zbiegałam już po schodach. Stanęłam przy drzwiach i zobaczyłam nienagannie ubraną blondynkę która czekała już na mnie. Wzięłam tylko telefon i klucze od czarnego range rovera. Wyszłyśmy z domu a ja zamknęłam mahoniowe drzwi na klucz i poszłam w stronę auta. Otworzyłam automatycznie drzwi i wsiadłyśmy. W pierwszej chwili poczułam zapach skóry. Siadając zapadłam się w miękki fotel. Sięgnęłam do schowka. To co tam znalazłam było standardowym wyposażeniem w moich autach. Broń, tłumik do niej, fajki, złota karta płatnicza, skórzane rękawiczki i jakieś kosmetyki.
      Włożyłam kluczyk do stacyjki i przekręciłam go. Auto płynnie odpaliło. Przelotnie spojrzałam na Stelle. Nie zapięła pasów, ale to nie jest ważne kiedy ja prowadzę. Wrzuciłam bieg i docisnęłam pedał gazu na co pojazd odpowiedział ruchem do przodu. Wyjechałam na ulice a brama się automatycznie zamknęła. Przyśpieszyłam a auto wyskoczyło do przodu. Po kilku minutach znaleźliśmy się na parkingu promenady. Akurat ta galeria nie była daleko od mojego domu.



No i jest pierwszy rozdział. Co uważacie o Letty?
Mam nadzieję że spodobał się wam rozdział i zostaniecie ze mną dalej ;) xox Jeśli przeczytacie to proszę o komentarz x