Stella
wstała, kiedy do niej podchodziłam. Złapałam za jej koszulkę i
podnosząc lekko do góry przystawiłam ją do ściany. Spojrzałam w jej
pełne przerażenia oczy.
- Co ty, kurwa, wyrabiasz? – wysyczałam przez zaciśnięte zęby – po czyjej jesteś stronie, co?
- No po twojej… Gadałam z nim tylko…
- Nie obchodzi mnie co robiłaś – pokręciłam głową cicho warcząc.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale – odsunęłam się od niej, patrząc jak osuwa się na kolana, pomimo tego, że nic jej nie zrobiłam.
- Letty, posłuchaj…
- Co?! – warknęłam.
- No bo on chciał żeby wasze gangi zawarły sojusz…
- Czekaj, co? – spojrzałam na nią lekko zdziwiona.
-
Justin przejął gang po Jake’u i nie chce tobie zagrozić, więc chciałby
zawrzeć z tobą sojusz czy coś takiego… - mówiła to zbyt cicho, więc
musiałam się wsłuchać w to co powiedziała. Patrzyłam na nią, sama nie wiem,
przerażona? Zaskoczona? Ja nie mogłam z nim współpracować… Nie znam go w ogóle ani
nic. Ten układ jest niemożliwy.
- … No i ty chyba mu się spodobałaś –otworzyłam szeroko oczy.
- Przepraszam, ale co?! – szepnęłam piskliwie.
- Znam go, byliśmy przyjaciółmi… Widziałam to po nim… Wypytywał o ciebie, ale nie mówiłam za dużo.
- To dobrze – odetchnęłam z ulgą, nie wiedząc czemu wstrzymałam na chwilę oddech. – Przekaż mu, że się nie zgadzam.
- Jasne – dziewczyna wstała. – On ma twój numer.
- Skąd? – zamarłam.
- No wiesz, ma podobny system do twojego?
- Jezu…
Westchnęłam i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i zjadłam w szybkim tempie.
Po chwili już wychodziłam z domu zakładając na siebie błękitną bluzę.
Założyłam na głowę kaptur, naciągając go mocno, a ręce włożyłam do
kieszeni w której był glock. Przełożyłam go szybko za pasek spodni.
Obciągnęłam wierzchnie ubranie. Patrząc przed siebie szłam po chodniku.
Nie słyszałam stukania, bo szłam w białych conversach. Wyglądałam w
miarę normalnie, ale i tak czułam na sobie wzrok mężczyzn. Przeszłam
przez drogę cicho wzdychając i weszłam w las. Odetchnęłam powietrzem
idąc między drzewami. Z dala słyszałam szum ulicy, dlatego ruszyłam
głębiej. Po chwili rozpostarł się przede mną widok na miasto. Usiadłam
na ziemi krzyżując nogi. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i
wyłączyłam go, odkładając na miejsce. Oparłam łokcie na kolanach i
schowałam twarz w dłoniach. Przez moje myśli cały czas przewijały się
słowa Stelli. Jak mogłam być taka nieuważna? Zaczynałam siebie
przerażać. Musiałam odciąć się na chwilę od świata i zająć się moimi
zadaniami. Patrzyłam pusto przed siebie, kompletnie wyłączona.
Nawet nie
wyłapałam dźwięku nadjeżdżającego auta. Do rzeczywistości przywróciła
mnie osoba, która usiadła za mną i objęła w pasie. Wzdrygnęłam się,
próbując odsunąć.
- Nic ci nie zrobię – szepnął męski głos.
- Skąd mogę wiedzieć? Nie wiem, kim jesteś – przygryzłam wnętrze policzka.
- Znasz mnie – szepnął cicho.
- Idź stąd – mruknęłam niechętnie.
- Nie chcesz tego.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Widzę – przysunął mnie bliżej siebie.
Nie
protestowałam, potrzebowałam kogoś obok. Oparłam się o niego naciągając
bardziej kaptur na głowę. Schowałam dłonie do kieszeni, a jego
powędrowały za moimi. Położył je na moich.
- Myślałaś nad moją propozycją?
- To nie wchodzi w grę.
- Dlaczego? – oparł głowę na moim ramieniu.
- Zawsze pracowałam sama… - zacisnęłam szczękę. – Czemu tu jesteś?
- Ja… sam nie wiem… - czułam, jak wzruszył ramionami.
- Podobam ci się? – spytałam wprost.
- Em… Jesteś bardzo pociągająca i w ogóle, więc chyba tak.
- Ale ty mi nie i nic by z tego nie wyszło – poprawiłam swoje włosy pod kapturem.
- Chociaż pomyśl jeszcze nad moją propozycją, nie będziesz zawiedziona – opuścił moje okrycie głowy.
Pokiwałam
głową i powoli wstałam. Otrzepałam spodnie i sprawdziłam czy mam
wszystko. Posłałam mu słaby uśmiech i ruszyłam w stronę domu.
Naciągnęłam na głowę kaptur. Poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia.
- Lexi, spotkamy się jeszcze? – głos Justina otulił moje uszy.
-
Serio się zafiksowałeś… - zaśmiałam się odwracając.
Dopiero teraz
zauważyłam, że on też miał na głowie kaptur. Zarzuciłam ręce na jego
szyję przysuwając się do niego. Spojrzał na mnie lekko zdziwionym
wzrokiem. Patrzyłam na niego, uśmiechając się. Oblizał usta i pochylił
się przysuwając do moich warg. Przyłożyłam palec wskazujący do niego
odsuwając się lekko.
- To co miało być? – syknęłam wpatrując się groźnie w niego.
- Woah shawty – wywrócił oczami.
-
Nie wywracaj na mnie oczami – spoliczkowałam go. Przyłożył dłoń do
policzka i pomasował chwilę, nie zwracając na mnie uwagi. Zrobiłam krok
do tyłu w tym samym czasie wyciągając glocka. Odblokowałam go, chowając
do kieszeni. Trzymałam go w ręce. Uśmiechnęłam się sztucznie
przeglądając się jemu, a właściwie jego policzkowi pulsującemu na
czerwono.
- Kochanie, naucz się że ja nie jestem taka jak inne, na przykład Stella – oblizałam usta.
- O czym ty mówisz? – spojrzał na mnie przerażony.
- No wiesz, monitoring świetnie pokazywał jak się lizaliście – przyszykowałam broń.
- Śmieszne
- Radzę nie kłamać i serio, odpierdol się ode mnie – wycelowałam w niego. – Bo to już się robi serio nudne.
Zaczął się śmiać, a ja w tym czasie wycelowałam w opony jego auta.
Jedna z kul przypadkowo drasnęła jego ramię. Z jego ust wydobył się
cichy syk. Przez rozdartą bluzę zobaczyłam sączącą się krew. Jeśli
dobrze widziałam, rana nie była zbyt głęboka. Zatrzepotałam rzęsami i
ruszyłam w stronę drogi.
- A i nie zapominaj, co zrobiłam z Jakiem i co mogę zrobić z tobą, kochanie – ostatnie słowo wypowiedziałam bardzo słodko.
Zostawiłam chłopaka samego i wróciłam do domu. Wchodząc na moją
posesję, zablokowałam broń. Ściemniało się już.
Trzaskając drzwiami
wpadłam do domu. Pobiegłam na górę i odnalazłam pudełko z dragami.
Wyciągnęłam zioło i papierek. Skręciłam blanta i wkładając go do ust
odpaliłam. Mocno się zaciągnęłam, pozwalając by dym rozszedł się po moim
ciele. Paląc, przebrałam się szybko w jakąś koszulkę i położyłam się do
łóżka. Wzięłam z szafki popielniczkę i strzepnęłam fajkę. Patrząc w
sufit zaciągałam się raz po raz ziołem. Sufit zaczął delikatnie falować,
a ja bezwiednie się uśmiechnęłam. Dokończyłam skręta i przymknęłam
powieki. Po chwili odpłynęłam w długi i głęboki sen.
Ze
snu wyrwał mnie natrętny głos kosiarki. Czyli dzisiaj jest środa. Jak
co tydzień ogrodnik przyszedł zająć się ogrodem i przystrzyc trawę.
Niechętnie przeciągnęłam się na drugi koniec łóżka i spojrzałam na
telefon. Wyświetlacz wskazywał godzinę 11 i kilka nowych wiadomości od
nieznanego numeru o podobnej treści. Kolejne powiadomienia dotyczyły
nieodebrania połączeń i nagranych wiadomości. Nawet nie można mieć
chwili spokoju… Chyba trzeba było przypomnieć komuś co miał zrobić.
Wybrałam numer który się powtarzał i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak? – po drugiej stronie odezwał się do mnie męski głos, który znałam.
- Zabaw się ze mną – wymruczałam seksownie do słuchawki – zabij mnie za Jake’a Justinie.
- Oh? – przymknęłam powieki słuchając jego.
- Zrób to w końcu albo nad tobą zapanuję – odparłam do słuchawki i się
rozłączyłam.
Chciałam tego, chciałam poznać jego drugą stronę. Bym się
śmiała, gdyby ten idiota chciał się ze mną ścigać. Nie da rady. Za dwa
dni wyścig… Przejrzałam mój telefon i wybrałam numer do Kimberly, która
zazwyczaj udawała tą grzeczną w gabinecie i załatwiała auta. Po kilku
sygnałach odebrała, a ja pierwsze co usłyszałam to warkot aut i
narzędzia do odkręcania opon.
- Letty? – próbowała przekrzyknąć dźwięki, ale spostrzegłam, że odchodzi od hałaśliwego miejsca.
- Jak tam Ferruccio? – usiadłam na łóżku przeczesując dłonią włosy. – Poczekaj – włączyłam opcję głośnomówiąca. – Już.
- Właśnie go sprawdzamy i chyba wszystko jest ok.
-Jak to, kurwa, chyba?! – warknęłam, wywracając oczami.
-
To znaczy na pewno -poprawiła się. – Zmieniłyśmy opony na inną
mieszankę i wymieniliśmy nitro na to większe, które działa przez minutę,
a nie pół. Sprawdziłyśmy wszystkie mocowania i jest dobrze, teraz
sprawdzamy na ruchy opon, amortyzacje i ogólny dźwięk.
- No i? – syknęłam zniecierpliwiona.
- Posłuchaj – odsunęła słuchawkę od ucha, a ja usłyszałam głośny warkot silnika, a po chwili znów głos dziewczyn. – I?
-
Jest dobrze –wstałam z łóżka i się przeciągnęłam. – Dopracuję go, bo
chyba w wyścigu weźmie udział gość specjalny – wypowiedziałam ostatnie
słowo i urwałam połączenie.
Tego
samego dnia wieczorem siedziałam w barze dla bogatszych facetów przy
hotelu Del Paris. Miałam na sobie czerwoną, obcisłą sukienkę od
Galanniego, która uwydatniała moje kształty. Tak jak się umówiłyśmy,
dziewczyny miały na mnie czekać przed wejściem. Mamy nadzieję na wejście
jakiś na serio bogatych facetów.
-
Lexi, właśnie wchodzi do klubu jakieś bogate ciacho, miej go na oku – w
słuchawce, którą miałam ukrytą w uchu usłyszałam głos Katy.
W tym samym momencie skierowałam mój wzrok na wejście. Moim oczom
ukazał się wysoki brunet w marynarce. Powoli wstałam i poprawiłam moje
ubranie. Kręcąc biodrami po chwili pojawiłam się u boku przystojnego
mężczyzny. Zatrzepotałam rzęsami, gdy zerknął na mnie. Jego grafitowe
spojrzenie otuliło mnie wraz z jego ręką, która oparła się na mojej
talii. Przeszliśmy do jednego ze stolików. Rozmowa się rozwinęła, a ja
usilnie próbowałam go zachęcić do dalszych czynów.
Po jakiejś godzinie
szliśmy już do jego hotelowego pokoju. Gdy już się w nim znaleźliśmy,
zaproponowałam szampana. On zachęcony poszedł do sypialni rozluzowując
węzeł swojego szarego krawata. Z mojej kopertówki wyciągnęłam pewną
magiczną tabletkę, która powinna go uśpić na jakiś czas. Rozlałam
alkohol do kieliszków, dodając do jego ową magiczną pigułkę. W mgnieniu
oka się rozpuściła, a ja weszłam do niego. Zauważyłam, że był już bez
koszuli co mi ułatwi zadanie. Usiadłam obok i podałam mu kieliszek.
Oboje się napiliśmy, on do dna, a ja do połowy. Dłonią sunęłam po jego
mięśniach, czekając aż odleci. Po kilku minutach mężczyzna smacznie
spał, a ja szukałam kosztownych rzeczy. Przejrzałam każdą szafkę w
poszukiwaniu pieniędzy. W sejfie, który otworzyłam bez problemu, było
kilka plików 100 dolarowych banknotów. Wzięłam je chowając do mojej torebki, a na ich miejsce położyłam fałszywki. Rozebrałam go do końca i zrobiłam bałagan, po czym wyszłam.
Nieśpiesznym krokiem szłam w stronę obrotowych drzwi, kiedy w moim uchu znowu zadźwięczał głos Katy.
- Pośpiesz się, Bieber wchodzi do klubu.
Przyśpieszyłam w tłumie wypatrując bruneta. Siedział przy barze i rozmawiał z barmanem. Przeciskając się przez tańczących ludzi wyszłam z klubu czując buzującą w mojej głowie adrenalinę. Podeszłam do dziewczyn. Pokazały mi auto którym przyjechał Justin. Ruszyłam do jego pojazdu i ponownie przebiłam mu opony, a za wycieraczkami zostawiłam karteczkę z odciśniętymi moimi ustami. Już widziałam jego reakcję, ale nie mogłam przekonać się o tym ponieważ wróciłyśmy do domu. Rozdzieliłam pieniądze i wróciłam do mojego mieszkania, gdzie zostałam Stellę, która jak zwykle była na haju.
Cześć! Ale się rozpisałam Co sądzicie o rozdziale? Podobało się? Jeśli tak to proszę skomentuj i powiedz znajomym o tym blogu x Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania ;) Za każdy komentarz jestem bardzo wdzięczna xx
Chcesz być informowana/ny? KLIK
Chcesz zobaczyć zwiastun? KLIK
#muchlove
Pewna osobo która zadałaś mi pytanie i się nie podpisałaś. Zazwyczaj są to ok 2 strony ale ten rozdział miał ok 3 strony.
Nieśpiesznym krokiem szłam w stronę obrotowych drzwi, kiedy w moim uchu znowu zadźwięczał głos Katy.
- Pośpiesz się, Bieber wchodzi do klubu.
Przyśpieszyłam w tłumie wypatrując bruneta. Siedział przy barze i rozmawiał z barmanem. Przeciskając się przez tańczących ludzi wyszłam z klubu czując buzującą w mojej głowie adrenalinę. Podeszłam do dziewczyn. Pokazały mi auto którym przyjechał Justin. Ruszyłam do jego pojazdu i ponownie przebiłam mu opony, a za wycieraczkami zostawiłam karteczkę z odciśniętymi moimi ustami. Już widziałam jego reakcję, ale nie mogłam przekonać się o tym ponieważ wróciłyśmy do domu. Rozdzieliłam pieniądze i wróciłam do mojego mieszkania, gdzie zostałam Stellę, która jak zwykle była na haju.
Cześć! Ale się rozpisałam Co sądzicie o rozdziale? Podobało się? Jeśli tak to proszę skomentuj i powiedz znajomym o tym blogu x Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania ;) Za każdy komentarz jestem bardzo wdzięczna xx
Chcesz być informowana/ny? KLIK
Chcesz zobaczyć zwiastun? KLIK
#muchlove
Pewna osobo która zadałaś mi pytanie i się nie podpisałaś. Zazwyczaj są to ok 2 strony ale ten rozdział miał ok 3 strony.