Justin PoV's
- Co za podstępna suka! - krzyknąłem
Zerwałem
karteczkę zza wycieraczki mojego koenigsegga ccgt. Zgniotłem ją i
cisnąłem na ziemie. Za nią poleciała w dół zapalona zapałka. Płomień
pochłonął papier wydając z ich gry zapach spalenizny. Gdy ogień się
wypalił jasna smuga dymu uniosła się wraz z powietrzem do góry.
Uderzyłem
w maskę białego pojazdu dodatkowo kopiąc w sflaczałe opony. Wkurwiony
napisałem do Briana by po mnie przyjechał. Po kilku minutach ciemnoskóry
chłopak z piskiem opon stanął obok mojego auta. Wysiadł i przykładając
pięść do ust zaczął się śmiać.
- Ale cie laska załatwiła - chichotał
- Stul pysk cioto!- warknąłem wsiadając do pojazdu
- Co, Lexi? - obserwował jedno z cięć na oponie w kształcie dwóch połączonych literek 'L'
- Chyba, kurwa, widzisz - krzyknąłem - chodź jedziemy
Ponagliłem
go gdyż on nadal oglądał idealne ruchy ostrego narzędzia. Mój
przyjaciel wsiadł do pojazdu nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Włączył
silnik i ruszył w stronę naszego domu. W swoim telefonie wyszukałem
informacji na temat najbliższego wyścigu, w którym wezmę udział. Nie ma
szans żebym przegrał. Byłem królem wyścigów w tej części Seatlle.
Ciekawe kto będzie się ze mną ścigał. Mimo tego, że to startu zostało mi
półtorej dnia i tak to wygram.
Wysłałem
sms'a do Austina by przygotował moje auto. Ja w tym czasie musiałem
pomyśleć nad zabiciem tej suki, która cały czas siedziała w mojej
głowie. Z każdą chwilą gdy o niej myślałem nienawidziłem siebie coraz
bardziej. Musiałem z nią skończyć pomimo tego, że mi się podobała. Cały
czas w mojej głowie miałem wizję naszych idealnie współgrających ciał,
pragnąłem jej w każdym calu...
Siedząc
na kanapie ze szklanką whisky w dłoni próbowałem się skupić mimo
rozpraszających mnie myśli. Cały czas zastanawiały mnie jej słowa. Jak
ona może nade mną zapanować? No jak?! Jestem idiotą, ponieważ
pozwoliłem sobie na takie niedopatrzenie. Po wnikliwszych rozmyślaniach i
opróżnieniu kolejnej szklanki alkoholu doszedłem do wniosku iż im
szybciej ją załatwię tym lepiej, ale tym zajmę się po wyścigu. Do tego
czasu muszę odizolować moje myśli od ponętnej brunetki.
Moje
rozmyślenia przerwała Santana, która zdecydowanym krokiem wkroczyła do
salonu. Była to blondynka, którą znałem dłużej niż Stellę i traktowałem
ją jak siostrę pomimo tego że czasem ze sobą sypialiśmy.
- Co tam Biebs? - uśmiechnęła się siadając na moich kolanach.
- W miarę - mruknąłem patrząc w jeden punkt przed sobą
- Ej, przecież widzę - wplotła palce w moje włosy i zmusiła bym na nią spojrzał
- Kiedy mówię że jest ok, to tak jest - syknąłem cicho wpatrując się w jej niebieskie tęczówki
- Okay okay -westchnęła zsuwając się z moich kolan - chłopcy skończyli już z autem
- To dobrze - pokiwałem głową obserwując jak ona przemierza przez pomieszczenie
- A i jest pewna sprawa - odrzuciła włosy do tyłu
- No? - spojrzałem na nią leniwie już lekko znudzony jej obecnością
- W okolicy jest taki super magazyn z autami
- Sugerujesz coś? - spytałem zaciekawiony rozsiadając się bardziej na kanapie
- No wiesz... Brakuje nam aut i w ogóle - wykonywała jakieś gesty ręką
- To sobie załatw auta, ja swoje mam -warknąłem wstając po czym ruszyłem do swojego pokoju
Wchodząc
po schodach widziałem ruchy ciała Letty gdy byliśmy w tym samym klubie.
Gdy dotarłem na górę, kopnąłem drzwi by się otworzyły co zadziałało.
Przeszedłem przez nie po czym zatrzasnąłem je.
Opadłem na łóżko i zacisnąłem powieki. 'Skup się, Bieber! Skup się!' - powtarzałem w myślach.
W
pewnym momencie poczułem wibracje telefonu w tylnej kieszeni moich
spodni. Sięgnąłem dłonią po urządzenie i podniosłem je na wysokość
twarzy. Spojrzałem na ekran i kliknąłem na symbol odebranej wiadomosci.
'Podobała ci się niespodzianka, kochanie?
~LL' - przeczytałem.
W
pierwszej chwili nie bardzo docierały do mnie słowa, które doczytałem.
Dopiero po chwili zorientowałem się, co się stało. Momentalnie wstałem
na nogi. Wniesiony, rzuciłem telefonem o podłogę, używając przy tym
całej mojej siły. Usłyszałem trzask pękającego szkła i łamiącego się
plastiku.
- Mała, popierdolona dziwka! - wrzasnąłem, kładąc nacisk na każde słowo.
Ta suka doprowadzała mnie do szaleństwa (w najgorszym tego słowa znaczeniu).
Wybiegłem z pokoju i w kilku susach znalazłem się przy drzwiach. Chwyciłem kluczyki do mojego SSC Ultimate Aero TT i wyszedłem z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Wsiadłem
do samochodu zaparkowanego na podjeździe i przekręciłem kluczyki w
stacyjce. Przyjemny pomruk silnika nieco mnie uspokoił, jednak nie na
długo. Wcisnąłem pedał
gazu i z piskiem opon ruszyłem przed siebie. Z każdą sekundą jechałem coraz szybciej.
Wyjeżdżając na główną ulicę, zajechałem drogę czarnemu mercedesowi, którego
kierowca zaczął trąbić. Ja jednak nie zwróciłem na niego większej uwagi. Dłonie
zaciskałem na kierownicy tak mocno, że pobielały mi kostki. Jadąc z pełną
prędkością, zajrzałem do schowka, upewniając się, że mój glock oraz tłumik znajdują się na swoim miejscu.
Oczami
wyobraźni widziałem widziałem kolejne kule rozrywające jej idealne
ciało. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale tym razem musiało mi się
udać. Jeszcze nigdy nikogo nie nienawidziłem tak bardzo jak
nienawidziłem perfekcyjnej Letty Lexi Wood.
Mentalnie
spoliczkowałem się za to stwierdzenie. Lexi może i była pociągająca,
ale była również głupią pizdą, która już zbyt długo zatruwała mi życie.
Na kilka sekund
przed skrętem w uliczkę, przy której mieściła się willa Lexi, zwolniłem. Nie
chciałem zostać zauważony przez któregoś z jej sąsiadów. Zaparkowałem obok jej posesji, starając się stanąć jak najbliżej otaczającego ją muru. Wziąłem głęboki oddech i wyciągnąłem broń ze schowka. Wysiadłem z auta i najciszej jak potrafiłem, zamknąłem drzwi. Zamek cicho kliknął.
Odbezpieczyłem glocka i ruszyłem w kierunku otwartej bramy.
Wszedłem do wielkiego ogrodu. Lexi stała tyłem do mnie. Była pochylona nad silnikiem szarozielonego Lamborghini Reventon. Miała na sobie bordową bluzkę odsłaniającą brzuch, obcisłe, krótkie spodenki w kolorach moro. Miała stopy w szpilkach w odcieniu brudnej zieleni. Patrzyłem na nią głodnym wzrokiem. Widziałem jak ociera twarz brudną dłonią. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Nie byłem w stanie poruszyć dłonią, w której trzymałem pistolet. Wpatrywałem się jedynie w jej idealne ciało i wyobrażałem sobie nas razem w jednym łóżku. Z zamyślenia wyrwał mnie melodyjny, a jednocześnie groźnie brzmiący głos:
- Wiem, że tu jesteś, Bieber.
Wiem, że długo nic nie dodawałam a właściwie dodawałyśmy ale ja miałam trochę problemów i odrobinę się wypaliłam, a dopiero niedawno dołączyła do mnie kolejna autorka. Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o nas :)
Co sądzicie o rozdziale?
Podobało się? Jeśli tak to proszę
skomentuj i powiedz znajomym o tym blogu x Każdy komentarz motywuje do
dalszego pisania ;) Za każdy komentarz jesteśmy bardzo wdzięczne xx
Chcesz być informowana/ny? KLIK
Chcesz zobaczyć zwiastun? KLIK
#muchlove